środa, 31 sierpnia 2011

Stosik nr 1


Od góry patrząc:
  1. Wiedźma opiekunka t. 1 - Olga Gromyko, sprezentowana mi pod choinkę i zapomniana;
  2. Boso, ale w ostrogach - Stanisław Grzesiuk, biblioteka dzisiejsza, rzecz czytałam kilka razy już ale lubię wracać;
  3. Klaudyna w szkole i Klaudyna w Paryżu - Colette, również biblioteka dzisiejsza;
  4. Dom Klaudyny - j.w.;
  5. Małżeństwo Klaudyny i Klaudyna odchodzi - j.w.;
  6. Amazonka. Zagadka królowej rzek - Jacek Pałkiewicz, otrzymana z okazji ślubu (ot, poprosiliśmy z mężem, by zamiast kwiatów podarowano nam książki) no i tak przestała na półce prawie dwa lata, bo trochę się do autora zraziłam po Syberii - postanowiłam nareszcie przeczytać;
  7. Dom sióstr - Charlotte Link, prezent od mamy, nie pamiętam z jakiej okazji, niedawno;
  8. Gaumardżos! - Anna Dziewit - Meller i Marcin Meller, zakup wczorajszy (rabat był, nie można było się nie skusić);
  9. Wiedźma opiekunka t. 2 - Olga Gromyko, również prezent pod-choinkowy;
  10. Mozaika indyjska - Tomasz Mazur, kolejna kniga ślubna i tylko dlatego nie przeczytana dokładnie (a przeglądałam, bo zdjęcia piękne!), że koszmarny format - baaaardzo gruba i źle się ją trzyma. Ale, że nie tak dawno czytałam Moje Indie i klimacik mi zapadł pozytywnie, to wyciągnęłam swoje tomiszcze;
I pewnie jak zwykle będzie tak, że kilka pozycji jednocześnie będzie w czytaniu. Najbardziej cieszę się na serię o Klaudynie,  najmniej na tego podróżnika polskiego nieszczęsnego (Syberia, dla tych co nie czytali, zawiera świetne zdjęcia, ale język... no to nie to i już).

Na które byście się połakomili książki ze stosiku? :)

wtorek, 30 sierpnia 2011

Operacja “Dzień Wskrzeszenia” – Andrzej Pilipiuk

Rok 2014. Wskutek nieodpowiedzialności I chorych ambicji byłego prezydenta Polski, Pawla Citki,  Ziemia przedstawia krajobraz po 3 wojnie światowej – atomowej. Zginęły 4 miliardy ludzi. Z tych, którzy przetrwali, połowa zginie wskutek choroby popromiennej. Teren RP nieskażony tylko w 5%. W głowach uczonych powstała szalona (czy na pewno…?) myśl – trzeba cofnąć się w czasie i unieszkodliwić przodka Citki. Wystarczy zmutowany wirus świnki, powodujący bezpłodność i prezydent nigdy się nie narodzi. A wówczas nastąpi Dzień Wskrzeszenia – nikt nie wyśle bomb, świat przetrwa bez klęski popromiennej. Maszyna czasu już jest, teraz tylko pozostaje kwestia znalezienia odpowiednich ludzi, przeszkolenia ich i… zrealizowania planu. Wstecz wyruszają Paweł, Filip, Sławek I Magda – choć nie zawsze trafiają tam, gdzie powinni. Do tego dochodzi nakaz minimalnej ingerencji w przeszłość (efekt motyla) I groźba paradoksu dziadka.

Czy im się uda? Czy grupa całkowicie obcych sobie nastolatków poradzi sobie z odpowiedzialnością, presją psychiczną, torturami, chorobami, głodem…? Jak to jest przenieść się nagle z XXI wieku w XIX albo jeszcze dawniej?

Lekturę czyta się przyjemnie pod warunkiem, iż przymknie się oko na kilka nieprawdopodobieństw. No bo, na zdrowy rozsądek, ilu nastolatków wie dokładnie jak DOKŁADNIE działa zegar elektroniczny? albo zegar mechaniczny? Wiemy, że działa i tyle, prawda? Że już nie wspomnę o wiedzy na temat fizycznej strony działania klepsydry. Młodzi bohaterowie mają zadziwiająco obszerne wiadomości z dziedziny medycyny, fizyki, chemii…Ogólnie – lekko naiwna bajka dla dorosłych, zdecydowanie. Ale nie jest źle, powiedzmy 4+ / 6.

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Rok wydania: 2006

ISBN: 978-83-7574-487-3

Liczba stron:492

Cena: ok. 40zł

Foto: empik.com:

operacja-dzien-wskrzeszenia-b2287110

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Szepty – Irena Matuszkiewicz

Chociaż rzecz tę czytałam już kilka miesięcy temu, to nasunęło mi się kilka wpisów blogowych i muszę swoje trzy grosze wtrącić w temacie.

Znajomość z książkami pani Ireny Matuszkiewicz zaczęłam dawno, och, już z 10 lat temu. Najpierw pochłonęłam „Agencję złamanych serc”, zaraz potem „Dziewczyny do wynajęcia” i „Gry nie tylko miłosne”, a potem jeszcze kilka innych. Prędko dało się zauważyć, że o ile historie te są okraszone duża dawką humoru, to zakończenia pani Irena pisze z małym dodatkiem dziegciu. Niby rzecz dobrze się kończy, czytelniczka powinna błyskać uśmiechem, ale gdzieś tam jakaś zadra, która zmusza wręcz do zastanowienia się nad przewrotnością losu.

No i, nauczona doświadczeniem, powinnam spodziewać się kłującego finiszu, ale…

„Szepty” to powieść bardzo przewrotna. Już to, że główną bohaterką Autorka uczyniła panią w starszym wieku na tle jej poprzednich pozycji jest nowością. Mało tego, Funia (właściwie Felicja Lipecka) nie jest zrzędliwą, zgrzybiałą staruszką dreptającą do kościoła i z powrotem, ale zażywną kobietą, spotykającą się z innymi jej podobnymi koleżankami w grupie o roboczej nazwie ale-babki. Ładnie, prawda? I tak zgłębiając się w powieść snułam wyobrażenia, jak to będzie – ja w wieku 65+ spotykająca się na kawie, w teatrze, wędrująca do kina czy na spacer z taką ale-babkową ekipą. Niestety.

Po mniej więcej połowie lektury ale-babki pokazują swoje mniej pozytywne strony, kilka problemów rodzinnych, jakaś depresja, wdowieństwo, odrzucenie i już złe cechy charakteru ukazują swe oblicze. Głównie u Funi, rzecz jasna. A już prawie na samym koniuszki historii poznajemy Funię taką, jaką zapamiętała ją jej córka. I w tym momencie doznałam głębokiego wstrząsu, rozczarowania i nie wiedziałam – czy książka mi się podoba, czy też powinnam być na Autorkę wściekła, że taką piękną postać uczyniła brzydką.

Po namyśle – przewrotność zakończenia typowa dla pani Matuszkiewicz, zrobione to jest zresztą zręcznie i pomysłowo. Lektura wielce przyjemna, niby typowo kobieca, ale nie – głupiutka. Na poprawę humoru nie polecę, ale z czystym sumieniem – można czytać i delektować się tą opowieścią.

Wydawnictwo: Prószyński i s-ka

Rok wydania: 2011

ISBN: 978-83-7648-580-5

Liczba stron:320

Cena: 33zł

Foto: proszynski.pl:

szepty-bprod59616837

niedziela, 28 sierpnia 2011

Urodzinowa lista życzeń

Czyli spis tego, co mnie książkowo uszczęśliwi. Głównie po to, że pogubiłam się już w tym, co ciekawego ostatnio widziałam.

1. Joanna Chmielewska – GWAŁT

2. Daria Doncowa – SŁODKI PADALEC

3. Danuta Noszczyńska – POD DWIEMA KOSAMI CZYLI PRZEDŚMIERTNE ZAPISKI ŻYWOTNEGO MARIANA

4. Zborowska z Kobuszewskich Hanna – HUMOR W GENACH

5. Anna Brzezińska – WIEDŻMA Z WILŻYŃSKIEJ DOLINY

6. Anna Brzezińska – OPOWIEŚCI Z WILŻYŃSKIEJ DOLINY

7. Tanya Valko – ARABSKA CÓRKA

8. Anna Katarzyna Weiss – GRA W KAPSLE

9. Sidonie – Gabrielle Colette – KLAUDYNA W SZKOLE

10. Sidonie – Gabrielle Colette – KLAUDYNA W PARYŻU

11. Sidonie – Gabrielle Colette – KLAUDYNA ODCHODZI

12. Sidonie – Gabrielle Colette – MAŁŻEŃSTWO KLAUDYNY

 

Na razie tyle. To znaczy, nie tyle – tyle pamiętam, a przeglądając książkoblogi co chwilę odkrywam coś, co KONIECZNIE muszę przeczytać. Lista będzie uaktualniana, zapewne.

piątek, 26 sierpnia 2011

Top 10 – miejsca znane z literatury, które chcielibyśmy odwiedzić

Zachęcona blogiem Kreatywa  zaczęłam zastanawiać się, gdzie chciałabym się znaleźć. Pierwsze miejsce od dawna mam zaklepane, ale reszta…? Pierwsze miejsce z pewnością zasługuje na tę pozycję, cała reszta to kolejność przypadkowa. Chciałabym ujrzeć, być, doświadczyć.

1. Poznań – tak, jeżycjadowa mania trzyma mnie w swoich szponach od 20 lat. Nigdy nie byłam w tym mieście, nie złożyło się jakoś, ale wiem, że kiedyś pojadę:

Foto: poznan.pl

poznan_market_square

2. Poznań – Roosvelta 5, czyli tam, gdzie mieszkają jeżycjaccy Borejkowie:

Foto: Ewa Pawełczyk, interia.plSzlakiem_Jezycjady_3482347

3. Hogwart – a najbardziej tamtejsze ruchome schody, bo szalenie ciekawa jestem, GDZIE by mnie wywiozły:

Foto: screen z gryimages

4. Miejsce, gdzie mieszkała z ojcem i zbójcami Ronja – z książki A. Lindgren Ronja, córka zbójnika. Foto brak, to miejsce miałoby wyglądać tak, jak w mojej wyobraźni.

5. Katamaran, na którym odbywała się wyprawa przyjaciół z książki Moniki Szwaji “Zatoka trujących jabłuszek” – obojętnie, który, wyprawa była na dwóch takich samych bodajże.

6. Tajemniczy ogród z książki o tym samym tytule, F. H. Burnett. Zarówno dziki, nieodkryty jeszcze przez dzieci, jak i ten odrodzony:

Foto: wspomnieniaaspazji1981.blox.pl

tajemniczy_ogrod

7. Sklep z włóczkami z książki “Sklep na Blossom Street”, Debbie Macomber. Na przykład taki:

Foto: aboutmyarea.co.uk

197_7tz6ce8eqy

8. Akademia Pana Kleksa. A zwłaszcza kuchnia – niesamowicie fascynowały mnie te barwy, z których pan Kleks przyrządzał potrawy.

9. Pensja panny Minchin z książki “Mała księżniczka”, F. H. Burnett. Czytając tę historię zawsze wyobrażałam sobie to miejsce jako duże, przestronne, z ogromnymi oknami, na parapetach których można było przysiąść I słuchać opowieści małej Sary.

10. Biblioteka, którą porządkowały bliźniaczki z książki Joanny Chmielewskiej “Wielki diament”. Ogromna, stara, wysoka bardzo, tysiące książek. Raj. O, choćby taki:

Foto: ciekawostki.org, jest to prywatna biblioteka Jay Walkera

ff_walker4_f

I co? Któreś moje typy pokrywają się z tym, co sami chcielibyście ujrzeć?

czwartek, 25 sierpnia 2011

Cejrowski. Biografia – Grzegorz Brzozowicz

Ponoć WC albo się kocha, albo nienawidzi. Pośrednich uczuć brak. No I zagwozdkę mam, bo on mnie tyleż drażni, co fascynuje, bawi, śmieszy, zachwyca… Zaglądając na jego stronę, czytając jego książki – co rusz trafiam na coś, z czym zgadzam się w 100% i co chwilę na coś, z czym w 100% się NIE zgadzam. No i żyję sobie w takim rozchwianiu…

Na szczęście książki zdecydowanie uwielbiam (a jak dotąd przeczytałam 3 jego autorstwa). Dlatego też z zaciekawieniem dorwałam od koleżanki biografię, bo tak sobie pomyślałam, że WC byle komu nie pozwoliłby na publikację. Fakt. Nie żałuję.

Jestem w ogromnym szoku, bo jakoś zawsze WC był dla mnie postacią wyłącznie podróżniczą (mimo, że za moich szkolnych lat wstyd było nie oglądać “WC kwadransa”). Jakoś tak sobie człowieka zaszufladkowałam egzotycznie. A tu – biznesmen pełną gębą, z dziada-prawdziada. Własna kolekcja ubrań (fajne koszule, jakbym tak w prezencie dostała…), stend-upy (forma kabaretowa na wzór hamerykański), kubki, imprezy masowe (osiecki Ciemnogród)), imprezy muzyki country. A to wszystko z ułańską fantazją, nieustępliwością, fanatycznym katolicyzmem, otwartością umysłu).

Czytelnik w książce nie znajdzie pikantnych, osobistych (ba! żadnych w sumie współcześnie osobistych) szczegółów, za to przekrój przez rodzinę (ładnie napisany, nie nudzi), wiele aferek radiowo-telewizyjno-sądowych i ścieżkę ekonomiczną właśnie. Mnie się podobało.

Wydawnictwo: Zysk I s-ka

Rok: 2010

Liczba stron:256

Cena: 39,90zł

Foto: merlin.pl:

Cejrowski-Biografia_Grzegorz-Brzozowicz,images_product,31,978-83-7506-545-9

Zmorojewo – Jakub Żulczyk

Najpierw zachwycił mnie tytuł. Potem - o, gruba kniga, fajnie. No a po przeczytaniu stałam się fanką autora.
Jeśli myślicie, że na Ziemi jest tylko czysta fizyka i racjonalizm, to źle myślicie. Zło istnieje, a jakże - pod postacią najprawdziwszych, obrzydliwych stworów (Gangrena, Strzępowaty, Węszacze, Leszy...). Dostępu Zła do naszego świata bronią mieszkańcy Zmorojewa, które mieści się niejako na terenie Polski, w pobliżu wsi Głuszyce. Niejako, bo tak naprawdę jest ukryte pod wsią - nie w ziemi, nie. Ono... istnieje POD i tyle. Nie próbujcie tego racjonalnie tłumaczyć. Zmorojewo zostało stworzone przez imć Jana Twardowskiego, jako ostatni bastion strzegący nas przed władzą Leszego. Tyle, że ludzie stają się źli, nieobliczalni, nieodpowiedzialni – i coraz więcej stworów przenika w pobliże Głuszyc. Na nieszczęście w łapy Zła dostają się trzy artefakty – Klucze: Portret, Kwiat, Lustro. I już wydaje się, że wszystko stracone…

W rękach bohaterów Zmorojew i piętnastoletniego Tytusa Grójeckiego (wielbiciela horrorów, gier komputerowych I zdecydowanego przeciwnika sportu) cała nadzieja.

Język – świetny. Akcja wartka, spójna, autor wykorzystuje podania, legendy I zgrabnie łączy je w nową bajkę. Zdecydowanie jestem na tak I z niecierpliwością czekam na dalsze (zapowiadane) losy Tytusa Grójeckiego.

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Rok: 2011

Liczba stron: 481

Cena: 39,90zł

Foto: portal naszaksiegarnia.pl

zmorojewo

wtorek, 23 sierpnia 2011

Tylko dla dziewcząt – Magdalena Samozwaniec

To tytuł chyba mało znanej książki. O relacjach między kobietą a mężczyzną, zbiór... opowiastek, felietonów, dialogów.
Śmieszna rzecz. Z jednej strony zdezaktualizowana do granic możliwości (podejście do spraw damsko-męskich, mentalność bohaterów, styl podrywania, podział ról społecznych i inne), z drugiej - wciąż aktualna, ponieważ i dzisiaj istnieją kobiety głupiutkie i mężczyźni naiwni. Ogólnie - polecam, książkę czyta się przyjemnie. Choć drażniła mnie pewna maniera autorki - wszelkie słowa, które stosowała w przenośni czy w celu podkreślenia humoru sytuacyjnego wstawiała w cudzysłów. Miałam odczucie, że owa pani nie do końca wierzy w inteligencję ludzi czytających ;) A może tylko na siłę chciała być zabawna?

Tak czy siak, lekturka miła, czyta się prędko, specjalnych wysiłków umysłowych nie wymaga.

 

PS. zastanawiam się, czy tytuł został zmieniony kiedyś? Posiadam książkę o takim tytule, a w Internecie widzę wszędzie “Tylko dla kobiet”…?

Ikowie, ludzie gór –Colin Turnbull

Historię plemienia Ików (tak tak, to nie błąd) spisał Colin Turnbull, Anglik, podróżnik, etnograf. Szalenie ciekawa rzecz, gdyż – Ikowie to plemię afrykańskie dość specyficzne – pozbawione niemalże, wskutek niebywale trudnych warunków istnienia, wszelkich cech ludzkich. Obca im empatia, uczciwość, miłość (czy nawet – zwykłe lubienie kogoś. Z tym, że Ikowie nie – nie lubią. Oni nie mają uczuć typowo ludzkich, może jedynie – złośliwość. Żyją na zasadzie “Kali ukraść krowę – dobrze, Kalemu ukraść krowę – źle”. Żyją sami dla siebie, inni – są przydatni tylko czasem - po to, by pomóc w polowaniu. CZASEM oznacza w tym miejscu BARDZO rzadko. Prawie nigdy. Jedynie wówczas, gdy w trakcie zdobywania żarcia człowiek natknie się na drugiego człowieka, a nie ma możliwości zwiania ze zdobyczą. Książka wydana w latach ‘80, styl pisania średni, ale informacje – cenne. Kilka fotografii kiepskiej jakości (ubolewam!). Czytałam z zapartym tchem, bo - to takie niesamowite, w dzisiejszym świecie - istnienie grupy ludzi bez uczuć, bez związków rodzinnych (choć rodzina teoretycznie jest, ale już nawet dziecko powyżej 3 roku życia musi sobie radzić samo, inaczej jest tylko gębą do wyżywienia, czyli - kłopotem).

Z pewnością książka nietypowa. Czy polecam? Tak, zdecydowanie. Choćby po to, by czytelnik docenił to, co ma.

Foto – Internet:

28087d

Przeklęta bariera – Joanna Chmielewska

Rzecz dzieje się pod koniec XIX wieku i współcześnie. Dziewiętnastowieczna hrabina Katarzyna, będąc w podróży do Francji, budzi się w przydrożnym hotelu – ale (o zgrozo!) w latach nam współczesnych. Jako kobieta inteligentna (chyba nawet, jak na dziewiętnastowieczne gusta, zbytnio) i mająca u swego boku zaufanego stangreta (świadomie przenoszącego się z jedej epoki w drugą) zaczyna sobie całkiem nieźle poczynać w nowej dla niej rzeczywistości.

Hrabina majętna, więc prędko znajduje się pretendent do jej ręki lub… usunięcia kobiety z drogi i przejęcia spadku. Niestety (dla niego, rzecz jasna) damę zauroczył całkiem inny mężczyzna – Gaston, osobnik prawego charakteru, który to pan (wraz ze wspomnianym zaufanym) pilnie baczy, by ukochanej nie stała się krzywda. I wszystko zaczyna układać się pomyślnie, gdy nagle…

Dziewiętnastowieczna pani hrabina budzi się (o zgrozo!) we własnym domu – 115 lat wcześniej.

Czy hrabina przyzwyczai się na nowo do starych czasów? Co z ukochanym? I czy życie I majątek kobiety na pewno nie są już zagrożone?

Jest to, przynajmniej dla mnie, jedna z lepszych i ciekawszych książek pani Chmielewskiej. Napisana z typowym dla niej humorem, postacie barwne, język współczesny dobrze komponuje się z tym z minionej epoki. Zaskakujące momenty, przejścia pomiędzy stuleciami dają konieczny dreszczyk emocji.

Książka napisana w roku 2000, obecnie dostępna pod szyldem wydawnictwa Kobra, zdjęcie – empik.com. Koszt – ok. 35zł.

przekleta-bariera-b4093

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Arabska żona - Tanya Valko

Licealistka, dość stłamszona przez matkę, poznaje na swojej osiemnastkowej imprezie w knajpie Muzułmanina. Miłość rozkwita, w raczej mało sprzyjających okolicznościach zapyziałego miasteczka (koledzy-rasiści, matka trzymająca pod spódnicą jedynaczkę, zbliżająca się matura). Wybranek Doroty to Libijczyk, robiący w naszym kraju doktorat z informatyki. Od słowa do słowa, od czynu do... wpadki. Ślub, matura, narodziny córki, chwilowe mieszkanie w polskiej rzeczywistości (nie tak dawnej, komórki już były, chociaż komputeryzacja na kiepskim poziomie) i wreszcie - wyjazd do kraju męża.
I tym samym koniec bajki. Wszystko, co mogło złego się zdarzyć, zdarza się. No, może prócz teściowej cholery (ale już teść furiat jest, a jakże). Perypetie rodzinne, miotanie się bohaterki, walka o dziecko.

Czyta się lekturę świetnie, wciąga, i jakkolwiek głupio to brzmi - jest to dobra książka (chociaż w kontekście takich historii każdy komplement wydaje się być nie na miejscu, czyż nie?). Jeśli ktoś lubi tego typu literaturę - będzie zadowolony. Gdybym miała rzecz porównać do innej historii, to na myśl przychodzi mi "Tylko razem z córką" Betty Mahmoodi.

Czytając historię tego typu za każdym razem nie mogę wyjść z podziwu, że kobieta zdecydowała się na taki mariaż. Tak skrajne kultury, tak bardzo nagłośnione różne dramaty - i nie, to nie rasizm - to zdrowy rozsądek przeze mnie przemawia i instynkt samozachowawczy.

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2010 rok.