poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Szepty – Irena Matuszkiewicz

Chociaż rzecz tę czytałam już kilka miesięcy temu, to nasunęło mi się kilka wpisów blogowych i muszę swoje trzy grosze wtrącić w temacie.

Znajomość z książkami pani Ireny Matuszkiewicz zaczęłam dawno, och, już z 10 lat temu. Najpierw pochłonęłam „Agencję złamanych serc”, zaraz potem „Dziewczyny do wynajęcia” i „Gry nie tylko miłosne”, a potem jeszcze kilka innych. Prędko dało się zauważyć, że o ile historie te są okraszone duża dawką humoru, to zakończenia pani Irena pisze z małym dodatkiem dziegciu. Niby rzecz dobrze się kończy, czytelniczka powinna błyskać uśmiechem, ale gdzieś tam jakaś zadra, która zmusza wręcz do zastanowienia się nad przewrotnością losu.

No i, nauczona doświadczeniem, powinnam spodziewać się kłującego finiszu, ale…

„Szepty” to powieść bardzo przewrotna. Już to, że główną bohaterką Autorka uczyniła panią w starszym wieku na tle jej poprzednich pozycji jest nowością. Mało tego, Funia (właściwie Felicja Lipecka) nie jest zrzędliwą, zgrzybiałą staruszką dreptającą do kościoła i z powrotem, ale zażywną kobietą, spotykającą się z innymi jej podobnymi koleżankami w grupie o roboczej nazwie ale-babki. Ładnie, prawda? I tak zgłębiając się w powieść snułam wyobrażenia, jak to będzie – ja w wieku 65+ spotykająca się na kawie, w teatrze, wędrująca do kina czy na spacer z taką ale-babkową ekipą. Niestety.

Po mniej więcej połowie lektury ale-babki pokazują swoje mniej pozytywne strony, kilka problemów rodzinnych, jakaś depresja, wdowieństwo, odrzucenie i już złe cechy charakteru ukazują swe oblicze. Głównie u Funi, rzecz jasna. A już prawie na samym koniuszki historii poznajemy Funię taką, jaką zapamiętała ją jej córka. I w tym momencie doznałam głębokiego wstrząsu, rozczarowania i nie wiedziałam – czy książka mi się podoba, czy też powinnam być na Autorkę wściekła, że taką piękną postać uczyniła brzydką.

Po namyśle – przewrotność zakończenia typowa dla pani Matuszkiewicz, zrobione to jest zresztą zręcznie i pomysłowo. Lektura wielce przyjemna, niby typowo kobieca, ale nie – głupiutka. Na poprawę humoru nie polecę, ale z czystym sumieniem – można czytać i delektować się tą opowieścią.

Wydawnictwo: Prószyński i s-ka

Rok wydania: 2011

ISBN: 978-83-7648-580-5

Liczba stron:320

Cena: 33zł

Foto: proszynski.pl:

szepty-bprod59616837

2 komentarze:

  1. Czytałam kiedyś coś, co wyszło spod pióra tej autorki, ale co...? Nie pamiętam...:( Tak dawno temu to było. Chyba pora ją sobie przypomnieć...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi jakoś ta książka chwilowo nie podchodzi. Tak szczerze to do końca sama nie wiem czemu. ;)

    OdpowiedzUsuń